wtorek, 5 lutego 2013

Hiszpański dla początkujących: caña, cañas ... ir de cañas







Kilometrowe wędrówki. Przy kontuarze wystane godziny. Ułatwiają walory klimatyczne Hiszpanii praktykowanie zwyczaju konsumpcyjnego spaceru od baru do baru, by w pierwszym lokalu wypić jedno małe piwo, w drugim poprosić kolejne, w trzeciej knajpce zamówić “una caña” , w czwartej poprosić “una caña”, i tak spędzić w towarzystwie przyjaciół kilka miłych chwil, pół dnia, pół nocy, noc całą ... czyli “ir de cañas”.


Co znaczy “caña” [wym. kania]?  Wśród wielu znaczeń, i potocznie mówiąc, jest “caña” - małym piwem. “Caña” nie ma ani tradycją ustalonego, ani przepisami narzuconego rozmiaru. Jej pojemność może wynosić - zależnie od upodobań właściciela baru  - od 150 ml od 330 ml. Rozmaita jest jej forma. “Caña” może mieć wygląd szklanki do herbaty lub beczkowatego kielicha. 

Smutna i bez znaczenia jest ulica hiszpańskiego miasta, przy której nie ma przynajmniej dwóch knajp. Podają statystyki, że w Hiszpanii na stu dwudziestu mieszkańców przypada jeden bar. Jednak nie nadmierna konkurencja ściąga obecnie sen z powiek właścicieli barów, lecz strach dotychczas wiernych ich klientów przed kryzysem bez końca.  Nie chcąc, by z przezornej oszczędności zamknęli się we własnych domach, nie chcąc, by zapomnieli, że mecz Madryt-Barcelona najlepiej ogląda się w pełnym rozentuzjazmowanych kibiców pubie, że w pogodne, niedzielne popołudnie dobrze jest odpocząć w kawiarnianym ogródku, że w piątkowy wieczór trzeba wyjść z przyjaciółmi do baru ... kuszą klientów promocjami. Sieci takie jak: 100 Montaditos, La Sureña, Lizarráz, El Museo del Jamón od kilku miesięcy prześcigają się w laniu najtańszego piwa w mieście, proponując obywatelom ograniczenie wydatków bez radykalnego obniżenia dotychczasowego poziomu konsumpcji. “Antykryzysowe” - jak się je tu i tam zwie - oferty pojawiają się także w wielu innych barach Madrytu. W nich zachęca się m.in. do zamówienia przekąsek dodając do nich małe piwa gratis. 



“Regalamos 2 cañas”:
w prezencie dwa małe piwa

 W społeczeństwie, które nagle i w swej zdecydowanej większości liczyć zaczęło każdy cent, które postawiło na “samokontrolę zachowań zakupowych”, traci na ważności miły zwyczaj “ir de cañas”. Kręci się więc łezka w oku niejednego właściciela baru, który dla przywołania radosnych wspomnień o tysiącach klientów bez finansowych trosk postanowi posłuchać pewnej kolumbijskiej piosenki, rozpowszechnionej w Hiszpanii przez Pereta. Opowiada ona przygodę niejakiego Blanco Herrery, o który myślano, że zaginął i umarł, lecz on po prostu poszedł piwo... (“no estaba muerto, no, no, estaba tomando cañas...”).  




“Caña” i “jarra”. O ile “caña” [wym. kania] może mieć 
różną pojemność i formę, o tyle “jarra” [wym. harra], 
w dosłownym znaczeniu dzban, to zwyczajowo 
półlitrowy kufel. 





Zamawiając małe piwo (Una caña, por favor), zapłacimy za nie od 0,70 euro, przez przeciętne 1,50 euro, do ...  Cena zależy od lokalu i miejsca, jakie w nim zajmiemy: przy stoliku kawiarnianego ogródka jest zdecydowanie drożej, niż przy kontuarze. 



 
Niezbędny słowniczek 
Una caña, por favor (Jedno małe piwo, proszę). Dos cañas, por favor (Dwa małe piwa, proszę), Tres cañas ... ( Trzy małe piwa...), Una jarra, por favor (Jedno duże piwo, proszę), ... 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz