wtorek, 8 października 2013

Od aperitifu po flamenco i długie nocne rozmowy



Między drzewami ciasno stoją wielkie parasole rozpięte ponad dziesiątkami kwadratowych stolików. Na pierzejach północnej i południowej placu św. Anny nie ma nic innego jak tylko bary i restauracje, a każdy z tych lokali chciałby posiadać jak najobszerniejszy kawiarniany ogródek. Po stronie wschodniej placu wznosi się teatr, po zachodniej - luksusowy hotel; i plac ten znajduje się w samym centrum miasta, w samym centrum dzielnicy słynącej z ożywionych wieczorów, więc od południa po późne nocne godziny tętni życiem.  




Plac św. Anny z Teatro Español w tle



Plac św. Anny (Plaza de Santa Ana) leży w najbardziej turystycznej części Madrytu. Opisują go w przewodnikach jako miejsce urocze, gdzie warto zatrzymać się na  szklaneczkę piwa, na lampkę wina, na “tapas”. W słoneczne popołudnia nie brak więc na placu św. Anny turystów, którzy właśnie tutaj gaszą pragnienie i zaspokajają głód. Ich obecność przeciąga ulicznych muzykantów: wędrujących raz z gitarą, to znów z akordeonem, zazwyczaj miłych, rzadko natrętnych. Między stolikami przeciskają się obnośni sprzedawcy drewnianych koralików, bransoletek ze sznurka, których wieczorami zastępują sprzedawcy róż i pirackich nagrań. Czasami zdarzy się wypatrzeć scenę niby z udziałem kumpla Olivera Twista, gdy prowadzony przez policję, złapany na gorącym uczynku małoletni złodziej jęczy i zalewa się łzami. Kto poszukiwałby scenerii do tego epizodu jak ze starej powieści znajdzie ją szybko w stuletnim barze, zwanym Cerveceria Alemana. Za jego starymi stołami o marmurowych blatach i solidnych nogach z kutego żelaza, zasiadać miał niegdyś Ernest Hemingway. 

Przy  wiekowej Cerveceria Alemana - Piwiarni Niemieckiej, otwarto przed dwudziestu paru laty bar o niemieckiej nazwie Naturbier. W nim serwuje się ciemne i jasne piwo własnego wyrobu. Obok znajduje się Cerveceria Santa Ana, dalej galisyjski O Cacho de José oraz nowoczesny Lateral, jeszcze dalej Cinco Jotas, specjalizujący się w sprzedaży iberyjskiej szynki przedniej jakości oraz Viña P, w której od czasu do czasu pojawiają się triumfujący toreadorzy i znani muzycy flamenco. W końcu na skraju placu, wściśnięta w róg, wdzięczy się kolorową fasadą z malowanych płytek restauracja Villa Rosa. Zmienne były jej losy: otwarta w roku 1911 zasłynąła jako lokal, gdzie słuchało się flamenco, na celuloidzie uwiecznił ją Pedro Almodóvar, była dyskoteką i koktajlbarem, po czym - na powrót - stała się  miejscem, w którym brzmi muzyka flamenco. 

Kto chciałby z wysokości patrzeć na plac św. Anny, może bez większego fizycznego wysiłku zaoferować sobie ten luksusowy widok, zasiadając w barze na tarasie pięciogwiazdowego hotelu Reina Victoria. Skąd zza szklanej balustrady spojrzy na plac w dole, na zdobiące go pomniki Calderona de la Barca i Federica Garcii Lorki, ustawione w szeregu jakby kamienni dramaturdzy - omijani przez przechodniów, cierpliwie czekali w kolejce po bilet do Teatro Español.  




Przy północnej pierzei placu św. Anny, patrząc zza plakatu reklamującego 
jesienny cykl korrid na madryckiej arenie Las Ventas



Otwarta w 1901 Villa-Rosa, restauracja z muzyką 
flamenco 

 
informacja +
 
Dla zamierzających spacerować po ulicach wokół placu św. Anny:



 







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz