Nagle pod stopami pojawia się wiersz, pouczająca notatka,
metalowa gwiazda z nazwiskiem aktora, a nawet rozdział dziwnej powieści, której
nikt nigdy nie przeczyta w całości. W madryckim bruku tkwią setki tablic z
brązu, opowiadając o mieście patrzącym pod nogi przechodniom.
Wśród nich hitem jest “Kilometr Zero” - skromniutka tablica
na placu Puerta del Sol, znacząca miejsce, z którego mierzy się długość
głównych hiszpańskich dróg. Dzień w dzień obfotografowują i obmacują ją tysiące
turystów, którzy w przewodnikach wyczytali, że kto jej dotknie lub kto na niej
stanie, powróci do Madrytu. W porównaniu z popularnością “Kilometra Zero”
marnie błyszczą niby-hollywoodzkie gwiazdy hiszpańskich aktorek, aktorów i
reżyserów, świeżo wmurowane w deptak nieopodal Plaza de España. Jedynie
wieczorami zatrzymują się przed nimi - przez przypadek - kinomanii, zmierzający
właśnie na film wyświetlany w “Renoir” lub “Golemie”.
Częściej jakiś uważny przechodzień, idąc pod górę
ulicą Huertas, przystanie nad wbitym w
chodnik cytatem z “Don Kichota”, kilka kroków dalej przeczyta wycinek z sonetu
Quevedo, lecz po chwili - znudzony - po słowach Bécquera i Lope de Vega pójdzie
“Dzielnicą Liter” przed siebie. Tym
pomnikom o literackim charakterze towarzyszą w bruku starówki pamiątkowe napisy
o charakterze publicznego podręcznika historii: w tym miejscu stał kościół
Santa Cruz, tu pałac miał książę Lemos, tu był dom wybitnych pisarzy, w którym
najpierw mieszkał Francisco de Quevedo, a po nim Luis de Góngora, a potem -
wieki później - José de Echegaray.
Jeśli sławi się to, co przepadło przed wiekami, czy nie
warto wyróżnić tego, co się przez wieki utrzymało? Zatem w progach
funkcjonujących co najmniej wiek jeden sklepów i restauracji widnieją
niewielkie, urocze reliefy z brązu, ufundowane “w podziękowaniu za służbę”
przez miejskie władze.
Upamiętnić się w naszpikowanym pamiątkowymi tablicami bruku
hiszpańskiej stolicy postanowił także pewien najzupełniej współczesny
amerykańska artysta. Na porządnym brązowym dysku kazał wyryć w dwóch językach
fragment swej skomplikowanej “kosmicznej epopei”, z udziałem mecenasów wmurował
dysk w nawierzchnię placu Santa Maria Soledad Torres Acosta, by czekał tam
latami na czytelnika-przechodnia madrycki rozdział rozrzuconej po świecie
powieści.
U wejścia na plac Santa Cruz. Jaśniejący tu napis - podobny
wielu innym, zdobiącym ulice madryckiej starówki - głosi: “Dawny kościół Santa
Cruz, którego wieża, jedna z najwyższych w Madrycie, zwana była «basztą dworu», zburzono w roku 1869 ...“
Brązowa tablica przed działającą od roku 1839 restauracją
Lhardy. Odsłonięta w roku 2006 jest pierwszą z ufundowanych przez miasto
tablic, którymi postanowiono wyróżnić stuletnie restauracje i sklepy. Na
reliefie, wykonanym według projektu Antonia Mingote, wiednieją dwie pary
madrytczyków - jedna w stroju z wieku XIX, druga w stroju z wieku XX. Pierwszej
z nich towarzyszą jeździec na koniu i balon, drugiej samochód, samolot i
stołeczna wieża telewizyjna zwana “Pirulí”. Między nimi zaś stoi Brama Alcalá,
symbol Madrytu.
Był rok 2011, gdy na placu Santa Maria Soledad Torres
Acosta, kilka kroków od Gran Vía, pojawiła się brązowa tablica autorstwa Eamesa
Demetriosa (San Fracisco, 1962). Stanowi ona maluteńką cząstkę ogromnego
projektu, jest kolejną z dziesiątek porozstawianych po świecie płyt z
fragmentami dziwacznej opowieści, zatytułowanej “Kcymaerxthaere”. Pomnikowe
rozdziały “Kcymaerxthaere” wystawił Demetrios także w Polsce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz